No
to co? Czas wznowić działanie bloga po przerwie.
Nim jednak o ptaku szponiastym, dziś muszę powiedzieć Wam o innej ważnej
rzeczy w obserwacjach.
Jak
to już być może ktoś wyłapał przy dzioborożcu, w obserwacjach terenowych ptaków
i późniejszym ich opisie (lub rysunku) szalenie ważne są proporcje. Wyobraźmy sobie,
że jakiś „ktoś” nam opisuje spotkanego ptaka:
„Widziałem coś takiego na plaży. Jak wyglądało? Stary, dziwadło jakich
mało! Było takie... no... czarno-białe. Miało strasznie długie nogi, jak na szczudłach i długi
czerwony dziób.
Obraz jaki się z tego wyłoni będzie co najmniej niepewny:
A przecież
nie jest on błędny z opisem.
Ale,
gdyby ten sam ktoś, nawet nie znając cech diagnostycznych gatunku ptaka opisał
go w następujący sposób:
Biegało
coś takiego po plaży przy samej wodzie. Jak wyglądało? Z wielkości to może jak
taka kaczka. Nie, zupełnie nie podobne do kaczki! Stary, w życiu takiego
dziwadła nie widziałem. Latało w te i na zad po całej plaży, ale najczęściej
trzymało się przy wodzie. Chyba coś tam żarło, bo co chwile wkładało dziób w
piach. Niby to ptaszysko zdawało się być całe czarno białe: głowę, aż do piersi
miało czarną, ale wierzch skrzydeł jakiś taki ciemny, chyba innego koloru. Może
brązowy? A na spodzie ciała było białe. Miało długi, prosty, czerwony dziobas,
chyba ze dwa razy dłuższy od głowy! i jakieś takie długie nogi. Nawet nie wiem,
czy były jasne, czy ciemne, ale zdaje się, że podobnej długości, jak dziób.
Czujecie
różnicę? Nawet, jeśli opis nadal jest niekompletny, wyolbrzymiony, czy co tam
jeszcze, to możemy się domyślić, w jakiej grupie poszukiwać „dziwaka” i nie
chybnie go znaleźć:
Ostrygojad
amerykański(Haematopus
palliatus)
Źródło: www.sxc.hu/photo/250335
Widzimy, że tym razem obserwator się przyłożył i przyjrzał
się znacznie dokładniej. W tym opisie zostały już poruszone 4 elementy: miejsce
obserwacji, wielkość (porównana z innym gatunkiem), wygląd i zachowanie (sposób
i miejsce żerowania).
Informacje
na temat warunków obserwacji (pogoda, godzina, widoczność) mogłaby stać się
również przydatną informacją, tłumaczącą, dlaczego, ptak zdawał się być
ciemniejszy, lub kolor nóg miał nieokreśloną barwę. Przydatne mogłyby okazać
się także informacje o liczbie osobników, czy towarzyskości w stosunku do
innych gatunków.
Co więcej, obserwator posłużył się tym razem proporcjami,
by opisać nietypowe wielkości części ciała (dziób nogi). Nie należy się dziwić
częstemu wyolbrzymianiu różnych wielkości (dziób dwa razy dłuższy od głowy). Zwłaszcza
osobom niezajmującym się profesjonalnie obserwacjami zdarza się przesadzać
Łatwo ulec złudzeniu także, gdy obserwacji dokonuje się „na oko”, lub warunki
były utrudnione, na przykład: ptak (obserwator) był w ruchu. Jest to jednak do wyćwiczenia. Obserwator uczy się wraz ze zdobywanym doświadczeniem mieć dystans do swoich odczuć i bierze poprawki na rzeczy mało prawdopodobne.
W następnym poście, zgodnie z obietnicą rysunek szponiastego. Na początek myszołów.
Hym... a mogę się "czepnąć"? Znasz mnie, ja taka czepialska jestem ;)
OdpowiedzUsuńBo wybrałeś do przykładu gatunek amerykański (sądząc z nazwy ;) ), którego zaobserwowanie w polskich realiach nie jest pewnie niemożliwe, ale bardzo mało prawdopodobne. O wiele mniej niż obserwacja podobnego ostrygojada. A różnica koloru wierzchu nie jest wielka, biorąc pod uwagę grę światła itd. (tym bardziej że Twój obserwator nie był do końca pewien, jaki był ten wierzch :)).
Podsumowując: wydaje mi się, że jednoznaczne oznaczanie rzadkiego gatunku tylko na podstawie opisu jest ryzykowne i może spowodować, że początkujący obserwator ptaków zacznie widywać same "rzadkości". Zamiast brać pod uwagę gąsiorka, będzie doszukiwał się dzierzby pustynnej (przykład prawdziwy, znaleziony w sieci).
Co nie zmienia tego, że lekcja opisywania ptaków bardzo fajna :)
Odpowiadając na Twoje "hmm...":
OdpowiedzUsuńHym-hymmm... Tutaj muszę napisać szerszą odpowiedź, ponieważ poruszyłaś, Justyno kilka wątków.
Odpowiadając na kwestię wybranego gatunku: akurat to zdjęcie mi się nawinęło - to był pierwszy (chronologicznie) powód. Gdy mi się już nawinęło, uznałem, iż to nawet lepiej, a to z kilku powodów: dawało możliwość wyjścia z ram znanych nam (lub nie) polskich gatunków: "Wow??! To coś takiego istnieje?". Jak zapewne pamiętasz na moich prezentacjach podczas spotkań Sekcji Ornitologicznej UJ bardzo często nie pokazywałem tych najbardziej charakterystycznych przedstawicieli danej grupy, a właśnie jakieś "egzotyki", aby poszerzyć świadomość różnorodności (lub jej braku, jak w tym przypadku) pośród różnych przedstawicieli jednej rodziny.
W końcu chodzi o to, aby obserwator był czujny. Polecam artykuł mojej koleżanki: "Pewność w naukach przyrodniczych", szczególnie zaś analizę twierdzenia: "wszystkie kruki są czarne" oraz przełożenie jej na obserwację ptaków: "wszystkie ostrygojady na polskim wybrzeżu, to Haematopus ostralegus, ponieważ to polskie wybrzeże." ;) Oczywiście: każdą (mniej, lub bardziej) dziwną obserwację należy pomnożyć przez prawdopodobieństwo, wiadomo. Ciągle wspominam jesienną obserwację jasnego myszołowa, z którego koniecznie chciałem zrobić orzełka, tylko dlatego, że w "Jonssonie", czy "Collinsie" napisno: "jasna forma praktycznie nie do pomylenia z żadnym innym gatunkiem". Być może, gdyby napisali coś odwrotnego przy myszołowie, to bym się zastanowił :).
Sugestie w rodzaju: "...ale wierzch skrzydeł (był) jakiś taki ciemny, chyba innego koloru. Może brązowy?", w cale nie oznacza, że grzbiet na pewno był innego koloru. To są cechy pomocnicze, nie diagnostyczne.
I tak płynnie doszedłem do pomyłek osób niewprawionych. Są nie do uniknięcia, ale należy je minimalizować, poprzez odpowiedni dystans i świadomość, z czego biorą się błędy. Będę wiele razy jeszcze tu o tym pisał.
Jeśli Cię nie przekonałem, pisz śmiało. ;)
OdpowiedzUsuńKubo, poleciłeś mi mój własny tekst do przeczytania, jesteś tego świadom? ;)
OdpowiedzUsuń"wszystkie ostrygojady na polskim wybrzeżu, to Haematopus ostralegus, ponieważ to polskie wybrzeże." Och, nie to miałam na myśli :) Nie jestem zwolenniczką poglądu, że tylko osobom doświadczonym wolno obserwować rzadkości, a początkującemu obserwatorowi ptaków rzadki gatunek po prostu NIE MOŻE się trafić. Jednakże, jeżeli są jakieś wątpliwości (a w przypadku zaobserwowania ptaka bez dokumentacji, przez osobę, która niekoniecznie wie, na co zwracać uwagę, wątpliwości są rzeczą naturalną) dobrze się dziesięć razy zastanowić, zanim się uzna,że się widziało rzadkość. Nie wiem, może to błędne podejście, ale mam takie odczucie, że lepiej "przepuścić" rzadkiego ptaka jako pospolitego, niż błędnie oznaczyć pospolitego jako rzadkiego.
Do historii z życia - ja kiedyś nad stawem rybnym zobaczyłam "rybołowa" - był jasny, miał ciemny pasek przez oko - no rybołów jak nic. Dobrze, że zrobiłam zdjęcia, bo w domu okazało się, że to była samica błotniaka stawowego. Nieszczęśliwie one też mają pasek na oku ;)
Ale zdarzają się też pomyłki w drugą stronę - jakiś czas temu na forum Przyroda ktoś zamieścił zdjęcie "moich" nurów z Krakowa, z dopiskiem - "widziałem kormorany" :D
A jeśli chodzi o różnorodność gatunkową, to ja zwykle wolę skupić się na gatunkach polskich, w myśl powiedzenia "cudze chwalicie, swego nie znacie" ;) Ale to tak naprawdę kwestia upodobań.
Oczywiście, że byłem świadom w kontekście Poppera tego, co przywołuję. :)
OdpowiedzUsuńMoże się nie zrozumieliśmy, ale całkowicie się z Tobą zgadzam:
"jeżeli są jakieś wątpliwości (...) dobrze się dziesięć razy zastanowić (...) lepiej "przepuścić" rzadkiego ptaka jako pospolitego, niż błędnie oznaczyć pospolitego jako rzadkiego".
W przypadku nie możności rozstrzygnięcia wątpliwości, dobrze schować obserwacje do szuflady, do kategorii "Chyba-ptaków".
http://www.kuling.org.pl/grupa/rap1994.htm
Podsumowując moją myśl:
doświadczenie = liczba pomyłek x rzadkość gatunku (czyli prawdopodobieństwo jego spotkania)+ liczba poprawnych oznaczeń x ostrożność obserwatora.
Dalej: doświadczenie -> większa świadomość -> większy dystans do swoich obserwacji -> mniej pomyłek -> większe doświadczenie itd.