niedziela, 2 grudnia 2012

Przewodniki terenowe

Powszechność, czy przesyt?

Moje przemyślenia na temat dostępnej powszechnie literatury prowadzą mnie do wniosku, iż osoby, chcące na poważnie obserwować przyrodę, mają za łatwo. Dlaczego? Na rynku mamy obecnie do czynienia z obfitością publikacji, ale zazwyczaj o niezbyt wysokiej wartości merytorycznej. W efekcie tego, mimo, iż jest łatwo je zdobyć, początkujący przyrodnik staje przed nie małym problemem: co wybrać? Dziś prawie każdy może stworzyć własną książkę. Wystarczy, że ma trochę wiedzy, aparat fotograficzny i znajdzie wydawnictwo, które zechce ją sprzedać.
Jednak byłbym nieuczciwy, gdybym nie powiedział o pewnej bardzo wartościowej roli, jaką dzięki tej swojej powszechności spełniają: są one mianowicie często pierwszym źródłem informacji o dzikiej przyrodzie i zaszczepiają zainteresowanie nią. Należy mieć jednak świadomość, na jakie błędy można się w nich natknąć.


Gruba, czy cienka?

Jeśli chciałbyś dopiero zacząć obserwacje przyrody, nie powinieneś raczej kupować książek, które zgodnie z tytułami, lub opisami zapoznają z wieloma grupami zwierząt. Nie rób tego tym bardziej, jeśli są do tego stosunkowo cienkie! Bywa, że ich ceny wahają się w okolicach nawet kilkudziesięciu złotych, nie daje to jednak wcale gwarancji na wysoką wartość ich treści. Wychodź raczej z założenia, że jeśli coś jest o wszystkim, to najczęściej o niczym. Niestety dotyczy to w podobnym stopniu każdej dziedziny przyrodniczej.


Uwaga na zdjęcia!

Ważną sprawą jest, by zachować ostrożność w przypadku korzystania z atlasów opierających się na zdjęciach, a nie np. malowanych tablicach, lub szerokich tekstowych opisach. Po pierwsze: z powodu możliwych błędnych podpisów zdjęć, a po wtóre: przyroda jest daleko bardziej różnorodna, niż można by przypuszczać na podstawie tych książek. 
Sposób oznaczania gatunków trudno rozróżnialnych, gdzie głównym wzorem jest zdjęcie i to wyłącznie na podstawie podobieństwa jest niedopuszczalne. Posłużę się tu pewnym obrazowym przykładem: wyobraź sobie, że zbierasz grzyby. Chcesz przyrządzić z nich sos na uroczystą kolację dla swojej (-go) narzeczonej (-go) i jej rodziców. Czy zaufasz klasyfikacji na podstawie „Kieszonkowego atlasu grzybów”, w którym połowę strony zajmuje niezbyt szczegółowy opis, a 1/3 wykonane z oddalenia zdjęcie owocnika? A jeśli nawet zaufasz, to uprzedź uczciwie o tym i to najlepiej przed posiłkiem. Przykład nie odnosił się do żadnej konkretnej publikacji, mówił o zjawisku.

Często zdarza się, że dobrane fotografie są pod wieloma względami nienajlepsze: ciemne, zrobione ze zbyt daleka, lub właśnie zbyt bliska, w mało charakterystycznej pozycji zwierzęcia. Jeśli chodzi o ptaki, to często także w nie najbardziej typowej szacie upierzenia (np. z osobnikiem młodym, wyglądającym odmiennie niż dorosły). Zdarza się także, iż występują w takich publikacjach dodatkowe, lecz –  trzeba to powiedzieć wprost – nieudolne rysunki, mające pokazać np. samicę, lub inną formę barwną danego gatunku.


Uwaga na tłumaczenia!

Jeżeli książka oryginalnie była w innym języku, a wśród tłumaczy nie było osoby, która znała się na jakiejś grupie zwierząt, wówczas mogą się w niej pojawiać (i pojawiają się) błędy. Do dziś pamiętam, jak któregoś roku na obozie obrączkowania ptaków na Mierzei Wiślanej zaśmiewaliśmy się z „charakterystycznego dla czajki warkotu skrzydeł” i wielu innych gagów. Był to „przewodnik” wyjątkowo obficie naszpikowany podobnymi stwierdzeniami, tłumaczonymi w sposób zbliżony do tego, jak by to zrobił translator.
Zdarzają się też błędy w nazwach zwierząt (i to już jest mniej śmieszne) wynikające z bezpośredniego tłumaczenia nazw z obcego języka.
Poniżej pokazuję, jak wyglądają nazwy trzech najczęstszych gatunków pliszek po angielsku, łacinie i po polsku.

Angielski
Łacina
Polski
White wagtail
(pliszka biała)
Motacilla alba
(pliszka biała)
pliszka siwa
Grey wagtail
(pliszka szara)
Motacilla cinerea (pliszka popielata)
pliszka górska
Yellow wagtail
 (pliszka żółta)
Motacilla flava 
 (pliszka żółta)
pliszka żółta

Jak widać nieznajomość przez autorów tematu grozi bardzo często powstawaniu błędów na tej płaszczyźnie. Dotyczy to tak samo ptaków, owadów, czy czegokolwiek innego.


Co zatem czytać?

Jeśli chodzi o ptaki, to czym się zatem powinieneś posiłkować? Z czego korzystać? Cóż, najlepiej mieć kilka książek. Jestem jednak zwolennikiem poglądu, iż mając z czymś kontakt na poziomie mniej, lub bardziej początkującym, nie można zaczynać od dużej ilości informacji. Można wówczas łatwo się zniechęcić, ogromem wiedzy, której na początku nie jesteśmy w stanie samemu ani przyswoić ani wyselekcjonować.


ABC

Z tego powodu idealną pozycją, choć naprawdę trudną do znalezienia jest „ABC obserwatora ptaków”. Daje ona naprawdę solidne podstawy do rozpoczęcia przygody z tą grupą zwierząt i nie ukrywam, że wiele z moich „Przemyśleń przyrodniczych” opierać będę na jej zawartości, mniej lub bardziej wzbogaconych o swoje i innych doświadczenia.
Jej treść powinna być tytułowym „ABC" każdego obserwatora ptaków, a w większości innych książek i atlasów jest zaledwie napomknięta. Moim zdaniem jest wystarczająco wartościowa, by kupić ją bez wahania, gdy tylko gdzieś ją spotkasz. Więcej okazji nie będzie, pamiętaj. Poprzeplatana charakterystycznymi dla humoru Michała Skakuja rysunkami sprawia, że jest do tego lekka i przyjemna.



 
 Źródło: Jakub Marciniak


"Stary dobry profesor Sokołowski"

Jeśli chodzi o poznanie polskiej awifauny, to osobiście, mimo braku wznowień sugerowałbym na początek Ptaki Polski profesora Jana Sokołowskiego (wyd. PZWS), lub ewentualnie „Ptaki Europy i obszaru śródziemnomorskiego” Larsa Jonssona (ofic. wydawn. MULICO).

    

„Ptaki Polski” jest pozycją pod pewnymi względami bardziej wartościową, gdyż łączy w sobie barwne ilustracje W. Siwka z informacjami o biologii ptaków autorstwa profesora. Oczywiście, książka ma już swoje lata. Pierwsze wydanie, z którego i ja od czasu do czasu korzystam ma już prawie 50 lat (!) i jest z 1965 roku, najnowsze zaś z 1992. Lista gatunków ptaków występujących w Polsce przez ten okres znacznie się rozszerzyła, z powodu znacznego wzrostu zainteresowania ptakami i większym dostępem do sprzętu optycznego oraz literatury. Nie należy się też czarować: część rysunków nie jest idealnym odwzorowaniem tego, co w naturze. Jednak, w ogromnej większości tablice przedstawiają ptaki bardzo wiernie, jeśli chodzi o cechy wyglądu i w charakterystycznych dla nich pozach. 


Z całą pewnością pozawala ona zapoznać się z polską Awifauna w dość dobrym stopniu.
Dla adeptów ornitologii polecałbym ją jeszcze z jednego powodu:. Jest pozycją bardzo tanią. Na aukcjach internetowych ceny zaczynają się już od mniej więcej 8 – 12 zł. Należy jednak pamiętać, by upewnić się, w jakiej jakości są tablice: czy nie są wyblakłe, lub z przekłamaniami barw! W niektórych egzemplarzach zdarza się to dość często. No i trzeba się liczyć, że mogą mieć ślady zużycia.


Ptaki Europy

„Ptaki Europy i obszaru śródziemnomorskiego” (wyd. MUZA S.A.) poświęcają z kolei więcej uwagi rozpoznawaniu różnych szat ptaków. Jak niesie tytuł publikacja jest także znacznie obszerniejszy w gatunki, nie jest jednak w takim stopniu jak „Przewodnik Collinsa” (czyt. niżej) naszpikowany ilustracjami, przez co jest dla początkujących osób czytelniejszy. Problem? Brak wznowień i trudno go ostatnimi laty dostać. Z moich obserwacji ceny wahają się mniej więcej między 60, a 80 złotych.

  



Collins

Z powodów, o których wspomniałem powyżej - czyli nadmiaru informacji nie zalecałbym osobom, które zaczynają z ptakami, kupować i korzystać od razu z najbardziej znanego i bogatego wydawnictwa „Ptaki. Przewodnik Collinsa”, w Polsce wydanego w ostatnim roku przez Oficynę Wydawniczą MULTICO. 


"Collins" jest pod każdym względem wartościowa i wyczekiwaną na naszym rynku pozycją, jednak bardzo specjalistyczną. Oprócz przepięknych i pomocnych rysunków, nie przyniesie wiele pomocy początkującym, gdyż skupia się na szczegółowym wyglądzie gatunków, a nawet podgatunków i wszystkich możliwych wersjach ich upierzenia. Nadaje się on dla osób, które mają już nieco bogatszy zasób wiedzy, dotyczący ptaków. Żeby było jednak jasne: nie twierdzę, iż nie warto go z czasem nabyć, bynajmniej! Ale nie powinien być on na początku główną wyrocznią tego, co widziałem przez lornetkę, bo łatwo ulec sugestiom połączonym z marzeniami o rarytasach.
Ponadto, o czym warto pamiętać: nie jest najtańszy. Cena kształtuje się od ok. siedemdziesięciu do dziewięćdziesięciu kilku złotych.

Na dzisiaj to koniec moich przemyśleń, nt. literatury.

Z czasem napiszę także, dlaczego nie powinno się korzystać z przewodników i atlasów, jako pierwszego źródła oznaczania przez nas ptaków.

A jakie są Twoje przemyślenia?..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz